(oryginalnie opublikowane przez Piotrka na boardgamegeek: 11 Maja 2012)
W tym roku spędzaliśmy weekend majowy u przyjaciela w Mysłowicach. Jak się domyślacie nie obyło się bez
wzięcia „paru gier” planszowych. Do tej pory nie wiem jak to wszystko
się zmieściło – jechaliśmy w pięć osób i wieźliśmy milion ton jedzenia…
Do bagażnika trafiły: „Gra o Tron” 2ed., „Posiadłość Szaleństwa”, „Eclipse”, „K2”, „Carcassonne”,
„W Zakładzie. Lubelski Lipiec 80’”, przedpremierowa wersja „Konwoju” plus „Top a Top” i „Jungle Speed”.
W
związku z tym jak się domyślacie weekend szybko przerodził się w
imprezę „boardgames & BBQ”. Tryb życia wyznaczały karkówka,
kiełbaski i gry planszowe plus odrobina Fight Night na PS3 (swoją drogą
świetna gra!).
Hitem okazała się kupiona przeze mnie jakiś czas
temu „Posiadłość Szaleństwa”. Od pewnego czasu jesteśmy (nie Jacek)
wkręceni w Arkham Horror, tak więc domyślacie się, że Posiadłość zrobiła
na nas dobre wrażenie.
Rozegraliśmy trzy emocjonujące partie.
Strażnik Tajemnic dwoił się i troił, żeby przycisnąć graczy i nie
pozwolić im rozwikłać historii. Wygrał dwa razy, raz wygrali gracze.
Przyznam, że gra jest klimatyczna, ma odpowiednią dawkę przemocy i
pozwala lepiej niż Arkham Horror wczuć się w rolę badaczy. Ale jeśli
pogracie w nią wiele razy – scenariusze szybko się skończą.
Gry
imprezowe jak zwykle spełniły swoje zadanie! Słyszałem opinie, że
TopATop jest słabe, ale my przekonaliśmy się na własnej skórze, że warto
mieć tę grę! Zapewnia dużą dozę śmiechu
Jednak najbardziej epickim momentem był pojedynek bokserski Andrzej Gołota – Mike Tyson. Jacek prowadził
naszego wielkiego mistrza przeciwko mojemu Tysonowi. Niestety, jako, ze Andrzej to postać zrobiona
przez jakiegoś fana miał statystyki 100/100 (ku mojemu niezadowoleniu)! Co więcej szybko odkryłem, że
właściwie się nie męczy ! Wymiana ciosów była ostra. Co chwilę było słychać wrzaski Jacka (andrzej!andrzej!
andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!
andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!
andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!andrzej!
andrzej!andrzej!andrzej!andrzejkuuu!
endrju! andrzejku skarbie, dalej andrzejku , Andrzej, nie, nie, nie!)
kiedy prawie udało mi się go posłac na deski. Jednak nasz dzielny mistrz
w końcu dopadł zmęczonego Mike Tysona i ostatnie trzy z dziesięciu rund
należały do niego. Przez co, przyznaję to z niezadowoleniem, przegrałem
decyzją sędziów. Potem był jeszcze pojedynek Andrzeja z Evanderem
Hollifieldem i Muhammedem Alim, ale również skończył się porażkami obu
pięściarzy. Andrzej przeszedł do historii tego weekendu jako niepokonany
mistrz!
Tymczasem po „wkuciu” nowego mistrza weekendu majowego w
wirtualnym boksie wybraliśmy się na siłownię i basen. W końcu trzeba od
czasu do czasu wypocić te kilogramy mięsa i rozruszać zastane stawy od
pochylania się nad planszą
Jacek ciężko pracował na siłowni w kłębach unoszących się w powietrzu
oparów testosteronu, a ja tymczasem katowałem się przepływając kolejne
długości na basenie.
Ostatecznie trzeba stwierdzić, że weekend
był bardzo udany! Pojedliśmy, pogadaliśmy, pograliśmy ! A Wy jak
spędziliście swój weekend majowy? Jakie wzięliście gry ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz