(oryginalnie opublikowane przez Jacka na boardgamegeek: 16 lipiec 2012)
Siedzimy sobie ostatnio z Piotrem i chłopakami przy grze. Siedzimy,
siedzimy. Recenzujemy, recenzujemy noi kręcimy nosami, to krzywo, tamo
źle. Czemu ten mechanizm nie działa ? Ja bym zrobił inaczej. W
przypływie recenzenckiego gniewu wzbiłem się na wyższy poziom ekspresji i
zacząłem po grach planszowych jako takich, brzydko mówiąc - jechać.
Piotr stwierdził, że jest to dobry pomysł na wpis na bloga więc oto
jest... 10 grzechów (niekoniecznie głównych) szeroko rozumianych Twórców
(autorów i producentów/wydawców) gier planszowych.
1. W grę da się zagrać dopiero po przeczytaniu FAQ/nowej wersji instrukcji
Dostaliśmy
w łapy jakiś czas temu grę Warriors and Traders (już wkrótce recenzja).
Graliśmy w nią, katowaliśmy godzinami - nudząc się przy tym okropnie. Z
niedowierzaniem patrzyliśmy na wszystkie wpisy na BGG oceniające tą grę
bardzo wysoko. Jak to jest możliwe ? Czy my czegoś nie zauważyliśmy ? -
dopytywał się Piotr (nasz sekretarz). Ja byłem już zły i znudzony więc
zaproponowałem żeby grę porazić naszym recenzeckim piorunem, bo widać
większość graczy na ziemi ma beznadziejny gust a na półeczce obok już
stygnie nowiusieńki Rex: Final Days of an empire - śwież wyjęty z folii.
Piotr nie dał się przekonać i grzebał dalej w BGG. Noi wygrzebał.
Okazało się, że producent w lutym bierzącego roku wypuścił FAQ i nową
wersję instrukcji. Jakieś pół roku po premierze ale jednak. Z zdumieniem
czytalismy nowiny jakie tam znaleźliśmy - mnóstwo naszych pomysłów na
uzdrowienie gry było obecne w nowej wersji instrukcji. Oniemieliśmy.
Wyniki playtestów poszły do kosza. Zaczęliśmy grać od nowa... w inną
grę. W&T z nową instrukcją i FAQ to inna gra. O wiele mniej nudna :) Nie można było od razu dobrze ?
2. Ta sama gra... w innym pudełku!
Osadnicy
z Catanu. Cokolwiek z Catanu. Star Trek: Catan. Catan 3d. Starship
Catan. Można wymieniać w nieskończoność z Catanu. Noi jeszcze dodatki
(też z Catanu). Z grubsza ta sama gra w miliardzie różnych edycji. Ja
owszem rozumiem, że to są pieniążki spływające wartkim strumieniem do
Autora i Wydawnictwa ale z drugiej strony postrzegam to też jako niemoc
twórczą i lenistwo. Czy świat potrzebuje dwóch stron wyników
wyszukiwania na BGG po wpisaniu słowa Catan ? Świat, może jeszcze
potrzebuje - ja nie.
3. Można spać podczas gry.
Są
gry tak lekkie, że spokojnie można wydać mózgowi polecenie aby zapadł w
śpiączkę a w międzyczasie pamięć mięśniowa z odrobiną szczęścia dadzą
sobie radę. Dla mnie taką grą jest znany i lubiany Dixit. Grając w nią
ostatnio na Tarnowskim konwencie Imagicon dowiedziałem się, że ponoć
jest to gra którą stosuje się w terapii autyzmu. Pomyślałem, że może
farmakologiczne zwiększenie poziomu mojego autyzmu pomogło by mi
pobudzić do działania szare komórki. Innymi słowy - są gry tak lekkie,
że mój mózg nie zauważa, że gra.
4. Zrobimy to co ma konkurencja.
Dominion
? DECKBUILDING!!! Wszyscy robimy deck building! Innymi słowy nie zawsze jest dobrze (a często jest
źle) gdy wydawnictwo idzie za trendem - czy to w mechanice czy to
tematycznym. Ten medal ma dwie strony bo czasami w ramach eksploatacji
trendu będącego na topie znajdziemy dla siebie jakąś perełkę, ale z
drugiej strony mało kto jest koneserem wyłącznie jednej mechaniki czy
wyłącznie jednej tematyki gier. Warto, też zaznaczyć, że pod wpływem
podążania za trendem dzieją się z grami interesujące rzeczy. Np. Pod
wpływem sukcesu IPeNowskiej "Kolejki" na polski rynek zostało ściągnięte
i przetłumaczone "The Great Wall of China" - nazwa ta, jak wszyscy
wiedzą po Polsku znaczy "Pan Tu nie stał!".
5. W tej grze brakuje Cthulhu.
Lubię
prozę Lovecrafta. Nie kocham ale lubię. Nienawidzę za to osoby, która
odkryła, że jeśli do dowolnego produktu dodamy Mity Cthulhu to będzie
się to dało sprzedać. Mamy więc: Przynajmniej dwie gry o detektywach,
jedną o dziewczętach w wieku licealnym (? gimnazjalnym?), wyścigi
samochodowe, ciężką grę strategiczną o zarządzaniu kultem, karciankę
CCG, grę kościaną i osobną odmianę Munchkina (ciekawe kiedy będzie
Munchkin Of Catan swoją drogą ?).
6. Łączenie targetów.
Zróbmy
grę dobrą dla wszystkich ! Eclipse. Europejskie latanie po kosmosie
wciskane ludziom jako Twilight Imperium Lite. Zgarnąć kasę od fanów
amerykańskich ciężarów i europejskiego drewna. Wiem, że na BGG to jest w
top 10 ale nie jest to pomysł aż tak cudowny jak się niektórym wydaje.
Nie jest też tak zły jak może sugerować moja wypowiedź :)
7. Wszystkie fajne zasady są w dodatku.
To
jest akurat kwestia gustu ale nie raz widziałem grę, która zyskuje
podejrzanie wiele dopiero po kupieniu dodatku. Moje kochane TI zalicza
się do tej kategorii.Bbędzie się do niej już wkrótce zaliczać...
Alcatraz. Widziałem prototyp dodatku do tej gry i muszę wam powiedzieć,
że jest on PETARDĄ. Zwykła gra nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia,
była sprytna ale jedna przeciętnie zabawna. Wszystkie fajne zasady,
znajdziecie w nadchodzącym dodatku ;>
8. Ślicznie wydana beznadziejna gra lub brzydko wydana świetna gra.
Mam
trochę takich potworków zamkniętych w szafie. Skąd się to bierze ? Z
bardzo proste zależności ilościowej. Otóż, dobrych designerów gier jest o
wiele mniej niż dobrych grafików :).
Jako przykłady wskażę, nudną grę Nostra City, która ma śliczne
ilustracje ale przy tym jest zdecydowanie za krótka (na to żeby coś
zaczęło się dziać) i do tego nudna. Z drugiej strony barykady stoi np.
pierwsza edycja Neuroshimy Hex, która z perspektywy czasu jest naprawdę
brzydka a jest to gra, za którą Oraczowi winni przyspawać koronę do
czoła na stałe :)
9. Punkty zwycięstwa są dobre na wszystko.
Nie
są. Ktoś wpadł na ten pomysł dawno temu i stosunkowo rzadko widuję gry
gdzie zwycięstwo jest "objective oriented" (oparte o realizację celów).
Są "wiktory pojntsy" jednakże chyba złem koniecznym, więc ten grzech
przyjdzie Ci wybaczać, drogi planszówkowiczu, często i gęsto.
10. Prototyp wygląda lepiej niż produkt finalny.
To
jest grzech który was, moi drodzy, z pewnością nie dotyka zbyt często
bo jeśli nie jesteście recenzentami, nie pracujecie w wydanictwie lub
nie macie znajomego autora - nie oglądacie zbyt często prototypów. Raz
na jakiś czas, bywa że prototyp oglądnę. Są w nim zazwyczaj umieszczone
grafiki, do których autor gry praw nie posiada ani nawet w swych snach
najśmielszych ze, względu na kondycję finansową, posiadać nie będzie.
Najprostszym patentem jest oglądanie filmów o porządanej tematyce, i
robienie zrzutów ekranów stop klatek. Potem po szybkiej obróbce w gimpie
czy innym paincie mamy gotowy element do gry. No więc, imaginujcie
sobie, czytelnicy moi piękni i pachnący niczym kwiatek, że oglądam taki
prototyp a potem oglądam finalny produkt (lub czasem nawet na odwrót)
i... czegoś brakuje. Oryginalnie bardzo mroczna gra robi się nagle
bardzo lekuteńka albo grafiki są okaleczone. Zdzwilibyście się gdybyście
zobaczyli nieraz jakie genialne prototypy potrafią zrobić autorzy, a
wydawcy na spółkę z grafikami pięknie im koncepcyję spartolić :)
To
już wszystko na dziś. Dziękuję, że się wam chciało czytać i dobrnąć do
końca. Może, któregoś dnia na tym blogu, uraczymy was czymś więcej niż
narzekaniami ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz